Regenerowaliśmy siły po wczorajszym maratonie górskim. "Dom pod Sową" świetnie się do tego nadaje i w ogóle On ma w sobie coś takiego... wystarczy, że na niego spojrzę i już czuję się lepiej. Może to za sprawą jego solidnych, kamiennych murów, które stoją od 190 lat, dają poczucie trwałości, oparcia, spokoju. Więc dzisiaj nie ruszaliśmy się z miejsca. Wieczorem oblatywaliśmy drona, a przyglądał się temu księżyc, który w ostatnich dniach przyjmuje spore rozmiary. Zbliżył się do ziemi bardziej niż zwykle, jakby postanowił przyjrzeć się nam dokładniej. Vice versa, bo chwyciłam za aparat i błyskałam mu fleszem prosto w buzię. Nasza błękitną planetę od srebrnego globu dzielą setki tysięcy kilometrów, jeśli światełko wysyłane przez mój aparat miało by do niego dotrzeć, zrobiło by to w czasie rzeczywistym, w jakim pokazuje symulacja poniżej.
Niesamowite...
Niesamowite...
Symulacja czasu jakiego potrzebuje swiatło by przebyć drogę z Ziemi do Księżyca.
źrodlo: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Speed_of_light_from_Earth_to_Moon.gif
Księżyc na drucie. Ludzie na ławce. Dron w powietrzu (nie załapał się na zdjęciu).
Nad polami.
Odbija się w szybie środkowego okna.
Udało mi się uchwycić plamy na nim! Widać trochę?
Komentarze
Prześlij komentarz