Odludzie, skraj lasu, jakieś pola, łąki i stary dworzec jako restauracja, a w niej tłum gości. Nie żal zachodu by dostać się do Restauracji Carskiej, warto bawić tu niespiesznie, za sprawą klimatu wnętrza i smaków dań łatwo o błogostan nastroju. Delektujemy się z Jackiem całymi godzinami przez co zostaliśmy rozpoznani przez kelnera, który powitał nas słowami: aaa... państwo byli u nas rok temu, pamiętam długo siedzieliście... :-)
Artykuł o restauracji --> KLIK <--
Drewniany dworzec z 1903 r., przemieniał się w ruinę. Wraz ze wspólnikiem uratował go pan Michał Drynkowski, skromny, serdeczny człowiek, z którym mieliśmy przyjemność dłużej porozmawiać. Zaczęło się od tego, że zapytaliśmy naszego kelnera o belki sufitowe w pokoju wieży, czy malowanie na nich jest oryginalne, ale chłopak nie wiedział. Zaproponował, że następnego dnia gdy przyjdziemy na śniadanie a będzie właściciel, szepnie mu o nas słówko. Jak powiedział tak zrobił i dzięki temu poznaliśmy pana Michała. Czy to nie jest wspaniałe?
Jedno z wnętrz ze stołem nakrytym pysznym śniadaniem.
A tutaj, w obecności cara Mikołaja, studiujemy menu obiadowe. Ceny są wysokie ale przyjmujemy je z pełnym zrozumieniem, bo kryje się za nimi również wysoka jakość serwowanych dań.
Przystawka - świeżo zebrane przez kucharza grzyby.
Ucha - tradycyjna rosyjska zupa rybna, którą podaje się z wódką (alkohol trzeba wlać do zupy).
Kaczka dziwaczka.
Restauracyjne sale, które kiedyś były dworcowymi poczekalniami, przechowalniami bagażu itp.
Na trawienie dobry jest spacer dlatego w następnym i ostatnim odcinku przejdziemy się po okolicy.
Komentarze
Prześlij komentarz