Tym razem drogę na Zachód przebyłam koleją - ostatni raz... jakieś 5 lat temu.
Od tego czasu zaszły poważne zmiany - w cenie biletu. Wtedy podróż pociągiem w rodzinne strony i z powrotem, była o połowę tańsza od tego samego przejazdu autem z napędem gazowym. Dziś ta różnica jest tylko kilkoma złotymi na korzyść stalowego szlaku.
Poza tym hala dworca o tym samym standardzie, te same dylematy - do którego wężyka kolejki ustawić się po bilet - gdzie będzie szybciej? Tylko podróżni robią więcej hałasu walizkami ciągniętymi na kółkach.
Czekając na pociąg przyglądałam się ludziom. Ogromna ich większość ubrana na czarno, w sposób niewyróżniający się. Jakaś kurtka, jakieś dżinsy i jakieś szaleństwo kolorystyczne w postaci brązowej czapki. Przez godzinę patrzenia, z tłumu wyłowiłam i zapamiętałam tylko 3 postaci.
1. Wysoka kobieta o płomienno-rudych włosach skręcających się w niesforne loki. Ubrana w długi brązowy zakopiański kożuch, ściągnięty pasem w talii tak mocno, że tworzył ładny kształt klepsydry.
2. Kobieta w zielonym płaszczu i czapce. Wyróżniała się w gawiedzi czarnych okryć, jak zielona żabka wśród węgla.
3. Kobieta w czerni. Owszem w czerni, ale... Długie, czarne włosy, blada cera, delikatne rysy twarzy, krótka, czarna kurtka, czarne, wąskie, połyskujące spodnie (chyba skórzane), glany wiązane pod same kolana. Nie, nie - żadnych kolczyków w dziwnych miejscach, ostrego makijażu, ćwieków itp. Określiłabym ją jako delikatnie-mocną.
...
W samym pociągu nuda. Nic się nie działo. Zaciekawił mnie jedynie przyrząd konduktora sprawdzającego bilety - skanował nim bilet niczym kasjerka przy kasie kod produktu.
I jeszcze jakaś baba awanturowała się, że jest zimno w wagonie. Wcale nie było zimno, a co więcej - w toalecie był papier toaletowy!
ania%
A w Domu czekał na mnie bigos maminej roboty, gotowany przez 2 dni! :)
Komentarze
Prześlij komentarz