Niedziela wspaniała, pogodna a na deser wizyta w dwóch zamkach.
Zamek Kliczków
Od pierwszej wzmianki o nim do dziś, minęło 716 lat, co oznacza wielokrotne zmiany właścicieli, grabieże, odbudowy, przebudowy i o jednym jego pożarze też słyszałam. Zaraz po II wojnie światowej nieźle się trzymał, ale wpadł w ręce państwa (mieli go Nadleśnictwo Ludowe i Wojsko Polskie), a to prawie go zabiło. Nie dbano o zabudowania, pozwalano im popadać w ruinę. Zamek próbowała ratować Politechnika Wrocławska ale kiepsko jej to wyszło.
Przychodzi rok 1999, właścicielem kliczkowskiego zabytku staje się firma budowlano-konserwatorska, której wystarczyło jeden i pół roku by doprowadzić rezydencję do porządku i otworzyć w niej hotel ze SPA.
...
Refleksja. Myślę o ludziach pracujących w ruinach, które zwiedzaliśmy wczoraj w Świeciu (poprzedni post). Oni też stali się właścicielami zrujnowanego zamku w roku 1999. Upłynęło 14 lat i mimo, że bardzo chcą i ciężko na to pracują - jak dotąd nie mają czego otwierać. FORSA, FORSA, FORSA.
...
Po zwiedzeniu zamku w Kliczkowie, nie wiem czy mam się cieszyć, czy płakać. Cieszyć, bo dzięki firmie z forsą, to miejsce istnieje i ma się świetnie. Płakać, bo jego zwiedzanie było jedną, wielką, komercyjną zagrywką. Coś za coś, forsa rzadko bierze się ze skromności, jednak niesmak pozostaje.
Wyobraźcie sobie, że żadne ze zwiedzanych pomieszczeń nie było muzealne, każde było przystosowane do działalności hotelu i SPA
- Stajnie - przerobione na recepcję.
- Ujeżdżalnia - teraz kryty basen. Komicznie było stać z wycieczką, słuchać opowieści przewodnika o ujeżdżalni i lampić się na roznegliżowanych ludzi pluskających się w wodzie.
- Sala balowa - sala konferencyjna.
- Sala teatralna - restauracja.
- Łoże z baldachimem - pokazane w jednym z pokojów hotelowych, gdzie reszta umeblowania była zwyczajnie współczesna. Przez otwarte drzwi łazienki można było zerknąć na sedes pospolity oraz kafel dzisiejszy typowy. Aaa... i na dokładkę przewodnik oznajmił, że mają jeszcze fajniejsze łoże, z tym że w innej "komnacie" zajętej przez gościa, więc nie pokaże.
- Piwnice - z porozstawianymi stołami do gry w bilard i innymi dzisiejszymi rozrywkami.
- Schody wielkiego, pięknego holu wyłożone były dywanem z utkanym logo hotelu aby przypadkiem nie zapomnieć, jaką funkcję pełni teraz zamek.
Przewodnik cały czas wtrącał w swoje wypowiedzi informacje typu: ile na zamku jest sal konferencyjnych, ile ludzi one pomieszczą, jak wspaniale są wyposażone, jakie atrakcje są udostępniane nocującym tu turystom, jak jest im tu cudownie, że w piwnicach to mają naturalną klimatyzację w upał a do poruszania się po obiekcie dostają mapkę by nie zabłądzić itp. Pokazując salę teatralną - teraz restaurację - kierownik wycieczki prosił o subtelność, bo przy kotlecie siedzieli klienci. Nie można było rozejść się po pomieszczeniu, przyjrzeć szczegółom wystroju by nie robić dyskomfortu posilającym się. Szybko stamtąd wyszliśmy a jeszcze oprowadzacz bardzo przepraszał za to, że naruszyliśmy spokój biesiadników. Przepraszam, że kupiłam bilet na zwiedzanie i dlatego chciałam zwiedzać. Przepraszam, bardzo się wstydzę.
Jedynie cmentarz dla koni (podobno jedyny taki w Polsce), był usytuowany poza strefą hotelową. Tu nikomu nie przeszkadzaliśmy, mogliśmy odciąć się od machiny do zarabiania forsy, zostać tak długo jak chcieliśmy, słuchając cykania świerszczy, myśląc o tym co było.
Stary dom, po drugiej stronie ulicy park z zamkiem. A lud sobie siedzi i patrzy.
Drugi zwiedzany dziś zamek opiszę w kolejnym poście. Zamków ci tutaj dostatek.
ania%
Do tych, którzy sprawdzają ukryte, puszczam oczko, bo jesteście fajni ;-)
Komentarze
Prześlij komentarz