Dziś rano do domu na Brzozowym Wzgórzu wleciała sikorka. Może balustradę w kształcie dębowych gałęzi pomyliła z prawdziwym drzewem, na którym chciała odpocząć.
Ceramiczna impreza w Bolesławcu trwa. Mieliśmy frajdę z jazdy bryczką ciągniętą przez łaciatego konia - Maestro. Powoził sam gospodarz Brzozowego wzgórza, a celem podróży była jedna z fabryk ceramiki, w której mogliśmy obejrzeć wszystkie etapy produkcji kamionkowych naczyń. Dowiedzieliśmy się, że zanim trafią na sklepową półkę, przechodzą przez ręce ponad 30 ludzi, którzy nad nimi pracują. Poniżej fotograficzny skrót wycieczki po manufakturze.
...
Dzisiejszy dzień był też ostatnim spędzonym w Domu z Bali na Brzozowym Wzgórzu. Bardzo dobrze będę wspominała jego dobroczynny klimat i życzliwych gospodarzy, którzy gościli nas jakbyśmy byli ich przyjaciółmi, a nie tylko turystami. Miałam szczęście być w pięknym miejscu stworzonym przez dobrych ludzi lubiących ludzi. Z tego wszystkiego naszła mnie nostalgia, położyłam się w hamaku wśród brzóz i cykających świerszczy i zajmowałam się obserwowaniem zachodzącego za drzewami słońca.
Ceramiczna impreza w Bolesławcu trwa. Mieliśmy frajdę z jazdy bryczką ciągniętą przez łaciatego konia - Maestro. Powoził sam gospodarz Brzozowego wzgórza, a celem podróży była jedna z fabryk ceramiki, w której mogliśmy obejrzeć wszystkie etapy produkcji kamionkowych naczyń. Dowiedzieliśmy się, że zanim trafią na sklepową półkę, przechodzą przez ręce ponad 30 ludzi, którzy nad nimi pracują. Poniżej fotograficzny skrót wycieczki po manufakturze.
...
Dzisiejszy dzień był też ostatnim spędzonym w Domu z Bali na Brzozowym Wzgórzu. Bardzo dobrze będę wspominała jego dobroczynny klimat i życzliwych gospodarzy, którzy gościli nas jakbyśmy byli ich przyjaciółmi, a nie tylko turystami. Miałam szczęście być w pięknym miejscu stworzonym przez dobrych ludzi lubiących ludzi. Z tego wszystkiego naszła mnie nostalgia, położyłam się w hamaku wśród brzóz i cykających świerszczy i zajmowałam się obserwowaniem zachodzącego za drzewami słońca.
Maestro.
Skład gliny. W okolicach Bolesławca jest jej sporo.
Po utworzeniu mieszanki gliny z innymi potrzebnymi składnikami, nadaje jej się pożądany kształt. Na zdjęciu naczynie powstaje przy użyciu koła, ale można to też zrobić odlewając z formy.
Suszenie.
Wypalanie w piecu w temperaturze 800 stopni Celsjusza.
Po wypaleniu glina robi się różowawa. Musi ostygnąć.
Schłodzone skorupki można pomalować. Wzory nanosi się za pomocą pędzli albo miękkich pieczątek z gąbki. Dawno temu używano pieczątek robionych z ziemniaka.
Ozdobioną ceramikę zanurza się w szkliwie, ale Jacek nie sfotografował tego momentu. Zatem przejdźmy do etapu po szkliwieniu, czyli kolejnego wypalania, tym razem w piecu o temperaturze 1200 stopni, gdzie naczynia spędzają 15 godzin! Po wystygnięciu są gotowe do sprzedaży.
Dobranoc słońce.
Komentarze
Prześlij komentarz