Po jak zwykle pysznym obfitym śniadaniu przygotowanym przez panią Grażynę, spakowaliśmy manatki, pożegnaliśmy Brzozowe Wzgórze i wyruszyliśmy do położonego o 3 km dalej Domu Pod Sową. Podczas tej kilkuminutowej podróży, mieliśmy zabawne uczucie zaczynania wakacji od początku. Przybyliśmy na miejsce, powitaliśmy się z nowymi gospodarzami i znowu rozpakowywaliśmy. Lubimy ten dom i ich właścicieli, gościmy tu po raz czwarty. Wcześniejsze wspomnienie --> KLIK <--
Wakacje w Domu Pod Sową, zaczęliśmy spędzać ze szwagrostwem, które dołączyło dzisiaj do nas. Razem wybraliśmy się do Bolesławca by cieszyć się ostatnim dniem ceramicznej imprezy. Gdy zgłodnieliśmy, udaliśmy się do zachwalanej przeze mnie "Restauracji pod Złotym Aniołem". Tu zachwalam --> KLIK <--
OBWIESZCZENIE
Ulegając sile zabiegów ku temu wykonywanych, odbieram wyżej wymienionej restauracji swoją rekomendację. Dobre jedzenie to nie wszystko, poniżej opis potraktowania nas. Relacja Zibiego, któremu dziękuję za użyczenie komentarza:
"Naprawdę "polecam" zajrzeć, zapewniam to wystarczy! Nie wchodzić... Do rzeczy, scenka dzieje się w niedzielę, 23.08, ostatni dzień jarmarku ceramiki bolesławieckiej. Mnóstwo ludzi, przyjechaliśmy z centrum Polski, chcemy coś dobrego zjeść i napić się, usiąść i pooglądać wydarzenia dziejące się na rynku.... I co, spytacie? Naburmuszona kelnerka stoi obok przegrodzonego grubym sznurem wejścia i zapytuje: "Pan chce coś zjeść czy tylko posiedzieć? "... Usłyszawszy, że chodzi nam w czwórkę o to pierwsze odburkuje: "a to nie, niestety kuchnia się nie wyrabia". Drążę temat dalej, bo widzę kilka wolnych stolików na powietrzu... "Proszę Pana, nie możemy przyjmować do nich ludzi, szef nam zabronił!" Ponieważ za moimi plecami stoi grupa osób, które wcześniej "odbiły" się od jaśnie wielmożnej i grzecznej pani kelnerki myślę sobie, porozmawiam z tym szefem. Zapytuję panią o to czy on zechce ze mną zamienić parę słów? Słyszę od niej: "ale teraz Pan chce rozmawiać czy później?" Głód ustępuje miejsca śmiechowi, który tłumię w żołądku. Nie kobieto, nie chcę teraz, chcę za 10 godzin - co za głupie pytanie!!! Gdy dowiaduję się, że zależy mi na tym teraz, strzela minę numer 362, odwraca się na pięcie i idzie do wnętrza lokalu! Po dłuższej chwili wraca i mówi: "szef za chwilę przyjdzie". Zatem kolejny raz zupełna "zlewka" klienta! Odchodzimy na chwilę obok i zauważamy, że jakieś małżeństwo po dłuższej rozmowie jest wpuszczone z łaski na uciechę i dostępuje zaszczytu zajęcia miejsca przy wolnym stoliku... Podchodzę i grzecznie zapytuję czy jakoś Państwo kategoryzujecie klientów, skoro dla mnie ten stolik był zajęty i niedostępny a dla innych nie! Pani chyba zorientowawszy się, że nie dosięgnie poziomem mojego wywodu znów strzela focha i wraca na zaplecze... W międzyczasie pojawiają się na innych wolnych stolikach karteczki z napisem "zarezerwowane" i dowiadujemy się od innych ludzi, którzy wcześniej próbowali sforsować "bramy anielskiego raju", że w tym przybytku nie ma nawet telefonu, więc i o rezerwację trudno! No cóż skoro w szczycie sezonu turystycznego i podczas najważniejszej imprezy folkowej w regionie kuchnia na rynku "nie wyrabia!" to ja się pytam: DLACZEGO ONI MAJĄ CZELNOŚĆ FIRMOWAĆ TEN PRZYBYTEK MARKĄ "KUCHENNYCH REWOLUCJI PANI MAGDY GESSLER? Czy tam nie powinien ktoś zrobić naprawdę niezłą rewolucję ?... Podsumowywując, nadaję tej knajpie 0 gwiazdek! I po prostu nie polecam nikomu, nawet największemu wrogowi..."
Wakacje w Domu Pod Sową, zaczęliśmy spędzać ze szwagrostwem, które dołączyło dzisiaj do nas. Razem wybraliśmy się do Bolesławca by cieszyć się ostatnim dniem ceramicznej imprezy. Gdy zgłodnieliśmy, udaliśmy się do zachwalanej przeze mnie "Restauracji pod Złotym Aniołem". Tu zachwalam --> KLIK <--
OBWIESZCZENIE
Ulegając sile zabiegów ku temu wykonywanych, odbieram wyżej wymienionej restauracji swoją rekomendację. Dobre jedzenie to nie wszystko, poniżej opis potraktowania nas. Relacja Zibiego, któremu dziękuję za użyczenie komentarza:
"Naprawdę "polecam" zajrzeć, zapewniam to wystarczy! Nie wchodzić... Do rzeczy, scenka dzieje się w niedzielę, 23.08, ostatni dzień jarmarku ceramiki bolesławieckiej. Mnóstwo ludzi, przyjechaliśmy z centrum Polski, chcemy coś dobrego zjeść i napić się, usiąść i pooglądać wydarzenia dziejące się na rynku.... I co, spytacie? Naburmuszona kelnerka stoi obok przegrodzonego grubym sznurem wejścia i zapytuje: "Pan chce coś zjeść czy tylko posiedzieć? "... Usłyszawszy, że chodzi nam w czwórkę o to pierwsze odburkuje: "a to nie, niestety kuchnia się nie wyrabia". Drążę temat dalej, bo widzę kilka wolnych stolików na powietrzu... "Proszę Pana, nie możemy przyjmować do nich ludzi, szef nam zabronił!" Ponieważ za moimi plecami stoi grupa osób, które wcześniej "odbiły" się od jaśnie wielmożnej i grzecznej pani kelnerki myślę sobie, porozmawiam z tym szefem. Zapytuję panią o to czy on zechce ze mną zamienić parę słów? Słyszę od niej: "ale teraz Pan chce rozmawiać czy później?" Głód ustępuje miejsca śmiechowi, który tłumię w żołądku. Nie kobieto, nie chcę teraz, chcę za 10 godzin - co za głupie pytanie!!! Gdy dowiaduję się, że zależy mi na tym teraz, strzela minę numer 362, odwraca się na pięcie i idzie do wnętrza lokalu! Po dłuższej chwili wraca i mówi: "szef za chwilę przyjdzie". Zatem kolejny raz zupełna "zlewka" klienta! Odchodzimy na chwilę obok i zauważamy, że jakieś małżeństwo po dłuższej rozmowie jest wpuszczone z łaski na uciechę i dostępuje zaszczytu zajęcia miejsca przy wolnym stoliku... Podchodzę i grzecznie zapytuję czy jakoś Państwo kategoryzujecie klientów, skoro dla mnie ten stolik był zajęty i niedostępny a dla innych nie! Pani chyba zorientowawszy się, że nie dosięgnie poziomem mojego wywodu znów strzela focha i wraca na zaplecze... W międzyczasie pojawiają się na innych wolnych stolikach karteczki z napisem "zarezerwowane" i dowiadujemy się od innych ludzi, którzy wcześniej próbowali sforsować "bramy anielskiego raju", że w tym przybytku nie ma nawet telefonu, więc i o rezerwację trudno! No cóż skoro w szczycie sezonu turystycznego i podczas najważniejszej imprezy folkowej w regionie kuchnia na rynku "nie wyrabia!" to ja się pytam: DLACZEGO ONI MAJĄ CZELNOŚĆ FIRMOWAĆ TEN PRZYBYTEK MARKĄ "KUCHENNYCH REWOLUCJI PANI MAGDY GESSLER? Czy tam nie powinien ktoś zrobić naprawdę niezłą rewolucję ?... Podsumowywując, nadaję tej knajpie 0 gwiazdek! I po prostu nie polecam nikomu, nawet największemu wrogowi..."
Komentarze
Prześlij komentarz