Grałam w "lotto" blisko 8 lat, podczas
których opuściłam niechcący, nie więcej niż 4 losowania.
A było to tak.
Około 8 lat temu pomyślałam: dlaczego by nie wzbogacić się obrzydliwie a do tego szybko i łatwo? Przecież zdarza się to innym, może bogini Fortuna będzie i dla mnie łaskawa. Obstawiłam 2 komplety numerów w zakładach. Nie było łaski. To niemożliwe... dałam Szczęściu jeszcze jedną szansę. I nic. Ale przecież wybrane przeze mnie numery kiedyś mogą zostać wylosowane - postanowiłam nie ominąć żadnej gry w lotto. Wtedy losowania odbywały się 2 razy w tygodniu w środę i sobotę. W międzyczasie były podwyżki cen zakładów, potem zrobiono 3 losowania w tygodniu i jeszcze mnie to nie zniechęciło. Ba, nawet jeśli żal mi było "inwestować" w możliwy łatwy zysk, to po kilku latach obstawiania tych samych numerów zaczęłam myśleć, że prawdopodobieństwo ich wylosowania zwiększyło się na tyle, że głupotą było by właśnie teraz przestać.
W rezultacie, w końcowej fazie mojego uzależnienia Totalizator Sportowy wyciągał ode mnie skromne:
78,00 zł miesięcznie (13 losowań x 2 zakłady za 6 zł).
Niby nic, ale pomnożone przez 12 miesięcy, zbliża się do 1000,00 zł rocznie.
Z nałogu
wyleczył mnie nagle i bardzo skutecznie sam Totalizator Sportowy, kiedy
niedawno wprowadził opcję "lotto Plus". Polega to na tym, że płacąc za zakład
o złotówkę więcej (3 zł + 1 zł), obstawione numery biorą udział w
drugim, dodatkowym losowaniu. A nuż padną wtedy twoje i co? Żal ci tej złotówki? Czytaj: "chcemy namówić Cię na wydanie
większej ilości pieniędzy".
Z "lotto Plus" dopłacając złotówkę do każdego zakładu, było by to:
104,00 zł miesięcznie (13 losowań x 2 zakłady za 8 zł)
co daje 1 250,00 zł rocznie.
Wizja pozbywania się raz w roku kwoty nieco wyższej od najniższej krajowej pensji netto (1181,38 zł), wylała na mnie kubeł zimnej wody i natychmiast wyleczyła z uzależnienia od hazardu. Jestem dowodem na to, że działania podyktowane chęcią większego
zysku (tutaj Totalizatora Sportowego), czasami przynoszą odwrotny skutek do zamierzonego - stracili mnie jako stałego klienta.
A żeby jeszcze bardziej utwierdzić mnie w słuszności podjętej decyzji o zaprzestaniu wygłupiania się z nadmiernym "pomaganiem" Szczęściu, dostałam od M. to:
"PRAWDOPODOBIEŃSTWO, ŻE ZGINIESZ W DRODZE DO SKLEPU ABY KUPIĆ KUPON LOTTO JEST WIĘKSZE NIŻ PRAWDOPODOBIEŃSTWO TRAFIENIA SZÓSTKI."
Uśmiałam się po pas, kiedy to przeczytałam. Dżizas! To cud, że przez 8 lat nic mi się nie stało! He, he, he. A może zamiast w pieniądzach, w tym objawiło się moje Szczęście, że nic mi się nie stało? Ha!
Życzę Wam notorycznych objawień Szczęścia.
ania%
W ostatnim zakładzie lotto, w którym obstawiłam moje niezmienne od 8 lat liczby, trafiłam trójkę. Ot taki mały psikus od losu na zakończenie.
A kto ostatnio miał kupon? :P
OdpowiedzUsuńJa :)) To był jednorazowo obstawiony zakład na liczby chybił-trafił z automatu. To się nie liczy... Liczy się? :-]
Usuń