Wszystko co miałam odświętować - odświętowałam, więc cóż... wróciłam do pracy. Ja moją pracę uwielbiam! Za wyzwania, poprzeczki, za to, że lekko i nudno nie jest. Na przykład w mojej pracy klienci nie traktują czasu jako elementu, który musi się odbyć przy realizacji projektu. Zupełnie nie biorą go pod uwagę, ignorują - jest to powszechne i niewyjątkowe zjawisko. "PILNOŚĆ" króluje w mojej firmowej skrzynce e-mailowej i przybiera różnego rodzaju formy.
Zwyczajne prośby o pilność:
Pilność łączona z przeprosinami:
Pilność na dziś, na wczoraj:
Pilności, pilne to, tamto i to też:
Pilność pilności w pilności.
Jeżeli wszystko jest pilne, to co jest pilniejsze? Czy "bardzo pilne" jest pilniejsze od "super pilne"? A "najbardziej pilne" mogę przygotować przed czy po "priorytecie priorytetów"?:
Nieukrywający, jawnie przyznający się:
"Mus" - wyższa forma pilności.
Jak tu nie stawać na uszach by zdążyć z projektem w obliczu e-maila o treści: "muszę wyjść z biura". Taki ktoś wyjdzie z biura co grozi obejrzeniem projektu nie dziś a dopiero jutro!:
ania%
"Alternatywą dla robienia czegoś szybciej zawsze jest robienie tego powoli."
W fast foodzie rzadziej mówi się "pilnie": "PILNIE proszę hamburgera" - brzmi dziwnie ;-)
PS"Alternatywą dla robienia czegoś szybciej zawsze jest robienie tego powoli."
Komentarze
Prześlij komentarz